wtorek, 9 grudnia 2008

Ciasteczkomania.







Dzisiaj było tak jak wyżej. Kruche ślimaczki o smaku kawowym (ciemny zwój z kawy rozpuszczalnej i kakao) i bakaliowe. Już chyba cały asortyment wypieczony. Teraz pora na roboty wykończeniowe. Sklejenie domku z piernika, ozdabianie i takie tam...
No i oczywiście czekam na foremki piernikowe z Polski bo bez nich cała robota (i radocha) na nic!
Drobne wypieki są tutejszą specjalnością. Każdy ma jakieś swoje, bardziej lub mniej tajemne przepisy. Zdążyliśmy już powymieniać smaki.
Z innych tradycji (przedszkolnych) byłam dziś na śniadaniu u Tosi w grupie. Panie przygotowały szwedzki stół dla dzieci i rodziców. Bardzo przyjemne doświadczenie, gorące bułeczki i kawusia, którą przygotował ktoś inny:) Kolejny raz zadawałam szyku, wylansowana na odświętnie. Teraz przynajmniej nie było dużego zaskoczenia (dla mnie), wśród dresowatych rodziców. Tosia również pięknie się zaprezentowała w brązowej sukni w kwiaty. Niestety zdjęć nie będzie bo zapomniałam wziąć aparatu (w końcu godzina 8 rano to tutaj środek nocy).
Musicie uwierzyć na słowo, że wstydu przed Ryśkiem nie było.
Dla tych co nie łapią hasła z Ryśkiem śpieszę z opowiedzeniem dowcipu, z którego pochodzi rodzinny już cytat. Nie wiem czy dzieci są dobrze zorientowane ale również stosują tę frazę.

Pewien mężczyzna podejrzewał żonę o niewierność, po tym jak w chwili uniesienia wyszeptała: Och Rysiek... Rysiek? Jaki Rysiek? Przecież ja jestem Janek! Tak więc, jak to w dowcipach bywa wybrał się w rzekomą delegację (czyli ukrył w szafie i czekał na rozwój wydarzeń). Niedługo musiał czekać gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Przez dziurkę od klucza w szafie zobaczył niesamowicie przystojnego faceta z bukietem róż, który został wręczony żonie. Ta zaprosiła Ryśka do stołu. Ciągle wzdychała; och Rysiek! W trakcie eleganckiej kolacji Rysiek odebrał kilka telefonów w różnych europejskich językach. No złoto chłopak! Po uczcie wylądowali (jak to w dowcipach) w sypialni. Po grze wstępnej żona zaczyna się rozbierać... Na co nieszczęśnik w szafie: Booożeee! Jaki wstyd przed Ryśkiem.
No i tak to życiu bywa. Najważniejsze aby nie było wstydu przed Ryśkiem!
Tyle na dziś.
Pozdrawiamy cieplutko. Arleta&Freye.

2 komentarze:

jus-ka pisze...

Ha! cześć!
nie jestem przekonana czy pamiętacie mnie z zamierzchłej harcerskiej przeszłości:)
Dostałam Waszego blogowego linka od Homika.
Nie widziałam Was sto lat-ostatni kontakt to sms o narodzinach Tosi (a zatem było to dobrych kilka lat temu)
Blog jest bardzo ciekawy (nie ma wstydu przed Ryśkiem:))i miło jest od Was po latach usłyszeć jakies wieści:)Klimatu i widoków niezmiernie zazdroszcze
w każdym razie pozdrawiam Was wszystkich
Justyna

Unknown pisze...

Jakże byśmy Juski nie pamiętali! Pozdrawiamy również cieplutko. I zapraszamy. Arleta&Kuba