poniedziałek, 8 grudnia 2008

Adwent (ciąg dalszy).































Z tygodniowym opóźnieniem będzie o adwentowej lekcji u Staszka w szkole. W nastrojowej klasie (półmrok i wszędzie ustawione małe świeczki) sączyła się muzyczka w podobnym klimacie. Dzieci siedziały w kręgu i rozmawiały z panią o adwencie. Potem przyszła kolej na zapalenie pierwszej (z 4, czyli tyle ile jest tygodni do świąt) świeczki. Dyżurna Catrine wylosowała szczęśliwca, którym okazał się być Staszek i to on dokonał zapłonu. Potem Svein Kristian zapalił inną w kształcie róży. Cały wystrój był w kolorze fioletowym. Następnie pani czytała historię o Zosi, do której trafiła dziewczynka-krasnoludek (oczywiście świąteczna). A na koniec, główna atrakcja: kolejny wylosowany szczęśliwiec otwierał pierwszy prezent z kalendarza adwentowego, wykonanego przez dzieci. Najpierw miały przynieść niedrogie przedmioty, pięknie zapakowane, a potem wieszały je na ścianie. Codziennie któreś z nich losuje prezent. Oczywiście śpiewy też były.Bardzo udana imprezka. Zwłaszcza to odliczanie dni do Świąt.
A w piątek były warsztaty bożonarodzeniowe i mamusie (albo tatusie czy też babcie) pomagały szyć dzieciom Mikołaje z filcu. Właściwie instytucja Mikołaja jest tu nieznana, ci brodaci goście w czerwonych uniformach są nazwani bożonarodzeniowymi krasnalami (obu płci). Tak też w noc mikołajkową tylko do polskich dzieci przychodzi Mikołaj:) A jak sobie Staszek poradził możecie sami ocenić. Ciągle krzyczał; mama nie pomagaj, nie pchaj łap!
Nistety (jak mawia Stachu) było to silniejsze ode mnie. Ale dumna z syna jestem, a on zadowolony z przygotowań świątecznych. Upiekł na zajęciach SFU ciasteczka czekoladowe, które przyniósł we własnoręcznie wymalowanym słoiku, cały uchachany, że sam to zrobił...
U Tosi głównie na warsztacie są ozdoby choinkowe, takie plecione do połowy serduszka (co je tylko Kuba umie zrobić), gwiazdki, główki julenisse (krasnali)... No i przepraszam- dzieciarnia ozdabiała domek z piernika (MM-sami).
Jutro u Tosi w przedszkolu śniadanie dla rodziców (taki julebord w wydaniu mini:).
I tak czas leci, a Święta za chwilę.
Pozdrawiamy cieplutko Arleta&Freye.
http://picasaweb.google.pl/arletafrey/Adwent#

2 komentarze:

Unknown pisze...

Arletko Kochana!
Bardzo przyjemnie się to wszystko czyta. Prosimy o dalsze opisy przygotowań przedświatecznych! My też po piernikach. Dzieciom starczyło wyobraźni na pierwsze 2 blachy, a nad kolejnymi 3 sama się mordowałam. Rozumiem, że w Świeta siedzicie u siebie. Prześlesz mi Wasz dokładny adres?
Całuję
Olga

Unknown pisze...

O jak miło, że ktoś to czyta. I to Kto?!? W tej chwili reszta załogi skręca regał z ikei, cały czerwony. Słuchamy sobie Mamma Mia... takie klimaciki. Fajniutko się robi. Święta tuż, tuż. Jedynie smutno, że przyjaciele tak daleko. Każdy kontakt na wagę złota. Całuję i pozdrawiam. Arleta.