poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Najdłuższy wodospad Norwegii.

To był bardzo miły dzień.
Leniwie zebraliśmy się na wycieczkę po Parku Narodowym w Jotunheim. Robiliśmy już podejście do zdobycia najwyższego wodospadu Norwegii, który mierzy 275m a wabi się Vettisfossen. (nor.fossen-wodospad) ale nie dotarliśmy, jak się okazało w tył zwrot został wykonany 15min. drogi od celu..
Już około pierwszej byliśmy gotowi do jazdy.
Zaraz przy drodze wylotowej z Laerdal zgarnęliśmy dwoje belgijskich autostopowiczów od których dowiedzieliśy się, że ten rodzaj transportu w Norwegii do najpopularniejszych nie należy.
Jak się okazało kierunek mieliśmy wspólny. Z drobną różnicą- ja w Øvre Årdal miałam zahaczyć o monopolowy, a oni kupć chleb.
Pierwszy wodospad 2010-08-01
2010-08-01
Po dotarciu na miejsce rozstaliśmy się w pokoju i oba zespoły podążyły w tylko sobie znanych kierunkach. Pierwszy wodospad to koniec drogi dla ruchu kołowego i początek pieszego.
Przy drugim (tym najładniejszym) wodospadzie zostaliśmy zagadnięci przez Polaków bawiących na wakcjach w Norge o... no właśnie już nawet nie przypominam sobie o co poszło ale finał był taki, że spędziliśmy wspólnie resztę dnia. Ciekawe przeżycie, małżeństwo trochę (nieważne ile) starsze od nas, z zupełnie innym bagażem doświadczeń i dostroiliśmy częstotliwości:)
Gdzieś chyba tutaj pojawił się... 2010-08-01
Po drodze w górę wyprzedził nas długimi susami taki chłopaczek, który podczas mijanki pozdrowił: witam rodaków! Może jaki papież z niego wyrośnie? I tyleśmy go widzieli. Po długim czasie włonił się z krzaków i stwierdził, że pomylił drogi bo siostra kazała mu iść w prawo, żeby lepiej zobaczyć początek wodospadu ale nie bardzo wiedział kiedy to w prawo ma nastąpić.
Od tej pory stał się Tym Któremu Siostra Kazała Iść w Prawo.
Jego biała koszulka i jeansiki tylko mignęły nam przed oczami i znów go nie było.
A my tu fajne kawałki snuliśmy: o tym jak Królowa nie chciała aby Alicja zjadła kotleta schabowego przedstawiając ich sobie, o biegach maratońskich, Bogu, życiu w Norwegii, łowieniu ryb, o pamięnikach (pani W prowadzi takowy od nastego roku życia) itd. itp.
I tak dotarliśmy na szczyt, tam gdzie wodospad bierze swój początek, właściwie rzeka wypada z koryta i drze w dół po granitowej skale.
 2010-08-01
 Aż samo się ciśnie: "Norwegia wykuta z granitu i Dania usrana z wapienia"
Kogo mogliśmy spotakać na mecie? Tak jest, Tego Któremu Siostra Kazała Iść w Prawo.
Wszyscy rzuciliśmy się do fotografowania. Niestety, Vettisfossen to bardzo kapryśna kreatura. Z góry, jak to z góry trudno uchwycić większy fragment czegoś co mierzy prawie 300m. Natomiast z dołu nie ma dobrego miejsca bo skała zasłania. Ale wyżej wspomniany Ten...co wiecie co, nie dał za wygraną, za cenę własnego życia zawisł z nawisu skalnego aby uchwycić może z 5 m. więcej niż ustawa przewiduje.
To było nie na moje nerwy. Zatrąbiłam odwrót bo nie mogłam patrzeć na samobójcę.
Schodząc przepuszczaliśmy kojene szarże Norwegów, którzy jak kozice górskie hyc, hyc na dół. Minęło czasu mało, wiele słyszymy tupot naszego dobrego znajomego, który jednak nie zginął. Pochwalił się, że zebrał trochę grzybów i idzie smażyć jajecznicę. Na co Kuba stwierdził: skoro nie spadł w przepaść to może grzyby mu nie zaszkodzą.
Zmęczeni dotarliśy do parkingu. Podczas pożegnania pan A. zaczął niespokojnie się kręcić, bo coś mu na dachu auta nie pasowało.
Zwarliśy szyki do odwrotu i... biegną oboje podekscytowani pokazująć nam niczym relikwię bochenek chleba w papierowej torbie z dołączoną kartką: "Cześć, zrobiliśmy za duży zapas chleba.Mamy nadzieję, że Wam się przyda. Pozdrawiamy. Rodacy" Czy coś w tym stylu.
Ech ta słowiańska dusza!
Stosowna dokumentacja fotograficzna:
http://picasaweb.google.com/arletafrey/20100801?authkey=Gv1sRgCLyWydnV57OzCg#

Brak komentarzy: