wtorek, 3 sierpnia 2010

Czasem słońce, czasem deszcz...

"Gdy znalazłem się na dnie od spodu rozległo się pukanie." To chyba Lec jak nic!
Ciąg dalszy tego co nastąpiło po "Jeszcze?" z ostatniego wpisu.
Kuba sprawdził pocztę.
-Nie dostałem tego etatu w Førde- powiedział głosem niewyrażającym żadnych emocji.
-Ale jak to? Jak to możliwe, zrobił cię w konia? Przecież się umawiał, że... Co za... Napisał dlaczego?- tu padła riposta zawierająca wszystkie możliwe emocje
-Nie, odpowiedź przyszła z automatu- rzucił automatycznie Kuba, nie odrywając się od gierki na Nitrome.
-Boże, ale ten chłop ma nerwy- pomyślałam sobie,jednocześnie  pakując  w głowie walizki, przebijając na wylot włócznią wszystkich znanych i nieznanych Norwegów, wysyłając swoje cv do wszystkich możliwych szpitali, złorzecząc każdemu i wszystkiemu. Dwa lata czekania i cały misterny plan w... No chyba mnie rozwali na miejscu!!!!!
Jak już prawa półkula zdążyła sobie poszaleć, włączyła się lewa, ta analitycznomyśląca.
W zasadzie oprócz tego, że nie mogę w tym momencie otworzyć radiologii to nic strasznego się nie dzieje. A nawet więcej, wszyscy (opórcz mnie są szczęśliwi ze zrządzenia- umówmy się- losu). Kuba twierdzi, że teraz dopiero osiągnął stan ying-yang, no a tak znowu powtórka z rozrywki. Dzieci pewnie będą szczęśliwe. I tu się myliłam, jak opowiedziałam o tym Staszkowi to się biedny poryczał, że teraz jestem nieszczęśliwa bo mnie z pracy wyrzucili. Trochę czasu zajęło zanim pojął różnicę między niezatrudnieniem a wyrzuceniem. Ale i tak było mu przykro i entuzjazmu nie wyczułam. No cóż z tą labilnością emocjonalną wdał się chłopak w matkę.
Z całą pilotką myśli, niczym Scarlett O'Hara poszłam spać, obiecując sobie zająć się sprawą rano.
Rano, w werwą pozałatwiałam co było trzeba, a potem wpadłam na chwilę do Marianne, która leci ze mną do Polski. Na wstępie zaznaczyłam, że jestem sur og sint (nor. bez kija nie podchodź). Wyłuszczyłam powód swojego kwasu. Na co Marianne: aaaa... właśnie- dzwonił do ciebie V?
-Nie, a co znowu coś zawaliłam?
V. to nasz doktor do którego jesteśmy zapisani i zdarzyło nam się zgłosić jako pacjenci. Jest duńczykiem i ponoć przez 20 lat komunikacja jest... taka sobie z miejscową ludnością.
Wracając do wątku głównego, mama Marianne poszła do niego ze swoją przypadłością i jak sobie tak niby gadu-gadu, wyciągnęła z niego, że zbiera się na emeryturę a nie ma żadnego zastępcy i najchętniej widziałby jakąś kobitę bo tu same chłopy jako doktory. A on już teraz chętnie 1 dzień albo 2 by odpalił.  Mumu (od nor. mormor czyli mama mamy albo babcia) jak tu ją zwiemy za chłopakami- przekierowała go na mnie. Chłop się zdziwił, że jestem doktorem, no i ponoć ma zadzwonić. Zobaczymy.
Pożegałam się z Marianne i dotarłam do szpitala pogadać z kadrową-sąsiadką o przyszłych dyżurach.
Zeznałam jej na czym stoimy, na co ona- wiesz miałam, cię prosić o wzięcie 3 miesięcy na ortopedii (o może nawet pół roku) bo mam braki. Pokręciłyśmy obie głowami nad polityką szpitala w Førde i w tym momencie wszedł Albert, szef od spraw organizacyjnych. Też został wtajemniczony. Przypomniał, że ciągle trzyma w kieszeni etat na kubowym oddziale z myślą o mnie, no i tu trzsnął niusem: w przyszłym tygodniu wraca z urlopu szef wszystkich szefów (taki Krzysztof Jarzyna ze Szczecina) i mamy mieć rodzinną audiencję u ww.
ponieważ występujemy jako full pakke.
Dziś zapoznałam się z doktorem ze Szwecji, którego do tej pory nie miałam przyjemności poznać na oddziale Kuby. Wymieniliśmy grzeczności, został zasadniczo pobieżnie zapoznany z moim statusem w szpitalu. Pokiwał głową ze zrozumieniem i poszedł.
Nie minął kwadrans jak wpadł do pakamery Kuby z miną przemysłowego Dobromira i wyłożył co następuje: jest taki kraj (na lewo od Norwegii), a w nim miasto Sundsvall, który jest naszą mekką. Czekają z pocałowaniem w rękę na lekarza ratunkowego i Kuba mógłby kształcić się w gastrologii bo warunki ku temu sprzyjają albo jak by nie chciał to może leżeć w hamaku bo wystarczy, że ja będę pracować.
Czekamy kto następny zapuka.
Pozdrawiamy cieplutko.
Arleta i Freye.

2 komentarze:

roberto pisze...

chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!

Anonimowy pisze...

chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!
chcemy nowego wpisu!