Ciąg dalszy zwiedzania naszych najbliższych okolic.
http://dhs.museum.no/cms/dhs/cms.nsf/pages/x_y_z.html?open&qm=wcm_1,2,0,0Muzeum ludowe (czyli nasz skansen) w Kaupanger to nie lada frajda dla największych nawet malkontentów. I zaraz za bramą skończyły się komentarze w stylu: a po co my tam jedziemy!? Nuuuuuuuudy... i takie tam...
Zaraz za bramą to znaczy tutaj:
Przy budce ze sprzętem przeciwpożarowym stoją szczudła i konia z rzędem temu co za pierwszym razem odpali:)
Właśnie tutaj rozchodzą się ścieżki edukacyjne dla miłośników roślinek, zwierzątek, sztuki dawnej czy zabawy na świeżym powietrzu.
Dla florofili (nie mylić z chlorofilami) atrakcją są stanowiska występowania różnych roślinek od bardzo pospolitych do bardzo rzadkich. I żeby nie dać plamy nie rozpoznając np. mlecza została wbita specjalna tablica informacyjna:
I oprócz botaniki są tu różne inne ciekawostki dropsa, między innymi jak upleść wianek z kwiatów, jak się łodyga zwija w zimnej wodzie czy jak zrobić kłaniającego się ludzika. Miłośnicy zwierzątek mogą sobie poczytać o zwyczajach żywieniowo-rozrywkowych myszek i jak się nazywają poszczególne z nich:
Albo: w jak przyjemny sposób można się ich pozbyć, oczywiście w nawiązaniu do starych, sprawdzonych metod.
Fajne było stanowisko ptaszkowe:
I w przybliżeniu tablica ze zdjęciami:
Dla tych co lubią poczytać cała biblioteka zalaminowana na poszczególnych kartkach w zielonej skrzynce poniżej, a dla tych co wręcz odwrotnie, po lewej stronie taka budka z klawiszami, z których każdy przyporządkowany jest do zdjęcia i jak można się spodziewać -słychać odgłosy każdego z nich (trudno nazwać śpiewem to co się wydobywa z dzioba sowy:). Po drodze do ptaszków mija się jelenia i też można posłuchać co ma do powiedzenia, na rykowisku- na ten przykład albo jak jest wkurzony
A co dla dzieci? Dzieci budują dom jak to drzewiej bywało czyli z ciosanych bali:
Idąc ścieżką w lesie trafiamy na drabinę, która wiedzie do trola, który okazuje się być uformowaną na jego kształt rosnącą trawą. W tym miejscu w tradycyjnej zielonej skrzynce (takiej samej jak mamy przed domem na pocztę) legendy i podania o trolach na zalaminowanych kartkach.
A potem typowy skansen, dobrze zachowany i utrzymany.
W sezonie można się załapać na oprowadzanie przez tutejszych pracowników i podróż w czasie. Mielenie mąki na żarnach, przędzenie wełny, gotowanie na palenisku, noszenie wody na koromyśle i tym podobne atrakcje. Cały dzień to za krótko aby zobaczyć wszystko. Nie dotarliśmy do środka budynku mieszczącego przyjemną kafejkę, sklep z ładnymi (o dziwo?!) pamiątkami i wystawy.
Wybierzemy się tam chętnie raz jeszcze. Jeśli ktoś chce nam potowarzyszyć, będzie nam bardzo miło.
6 czerwca są dni otwarte muzeum i spotykają się miłośnicy upraw domowych. Każdy chętny może przytaszczyć swoje hodowle ziołowe i wymienić je z innymi hobbystami. Albo też po prostu kupić co muzealnicy na własnym gruncie zasadzili. Kolejny dowód na to, że Norwegia to kraj hobbystami stojący. Ponoć różne organizacje zrzeszają 12 milionów członków, co przy ludności 4,5 miliona daje ładny wynik. Każdy miejscowy należy co najmniej do 3 klubów. W tym koniecznie sportowego. Do takiego też należymy całą rodziną.
Z innych ciekawostek lokalnych: w ubiegłym tygodniu zeszła spora lawina z kamieni na jednej ze ścian gór nas otaczających. Stało się to w nocy ale tak dobrze spaliśmy, że o sprawie zostaliśmy poinformowani z tygodniowym spóźnieniem. Ponoć duża rzadkość jeśli chodzi o rozmiar zjawiska.
I tak pchamy tę norweską taczkę do przodu i niedługo roczek stuknie.
Pozdrawiamy cieplutko Arleta i Freye
http://picasaweb.google.pl/arletafrey/6maja2009?authkey=Gv1sRgCIKr2qPRkvmzOw#