sobota, 4 kwietnia 2009

Melduję posłusznie, że żyjemy!

Wiem, że trudno wytłumaczyć ponad miesięczną absencję w sieci dlatego też każdą przedstawioną mi wersję potwierdzam.
Żyjemy i mamy się dobrze. Myślę, że fakt nieobecności potwierdza że, poziom stresu wyraźnie opadł i potrzeba opisywania rzeczywistości też jakby mniejsza.
Mam wrażenie, że lepiej komunikuję się z tubylcami... Co nie oznacza, że czytelników zamieniłam na słuchaczy:)
Dzięki dzieciakom i najlepszemu z mężów utrzymujemy wysoki standard towarzyski, zgodnie z hasłem: Dzień bez gościa to stracony dzień. Nierzadko multiplikujemy te dni. Stachu wyskakuje na chwilkę pojeździć na desce i wraca z nowym kolegą, którego wprowadza do kuchni, rzucając w drzwiach: daj mu coś do picia! W tym czasie podejmuję (pierwszorazowo) starszego kolegę ze świetlicy szkolnej kanapkami.
Myślę, że i tak nie dorównujemy dziadkowi naszego kolegi, który swojego czasu zaprosił do domu na obiad całą drużynę futbolistów z Sosnowca, taki był uradowany meczem. I... wszystko byłoby zrozumiałe gdyby nie to, że nie uprzedził małżonki. Ta ponoć stanęła na wysokości zadania.
Wszystko przede mną i nie wykluczam takiej ewentualności, że któregoś dnia stanie u drzwi załoga trampkarzy z Laerdal. Czasem tylko Tosia licytuje u kogo było więcej gości, u niej czy starszego brata.
A przy tematach biesiadnych będąc nadmienię, że zostałam wielką fanką takiej stronki: http://www.chleb.info.pl/index.php?id=31
Właśnie czule głaszczę naszego nowego domownika, czyli zakwas na poczet przyszłych bochenków. W międzyczasie popełniłam własnoręcznie dwa chleby z zupełnie innej bajki: http://www.gotowanie.wkl.pl/przepis42631.html i też zadziałały. Nostalgia za polskimi smakami. O dziwo mamy tu wielki wybór gatunków mąki, ze wszystkich chyba zbóż natomiast biała pszenna występuje tylko w jednej postaci. Żadnych tam tortowych, krupczatek czy takich tam. Jedna i cześć! Do pierogów czy biszkoptu ta sama, więc trudno sie dziwić, że niełatwo je odróżnić w smaku:).
Właśnie ustalam świąteczny zestaw obowiązkowy ciast (no i dowolny ma się rozumieć).
Mazurek ze śliwkami kalifornijskimi i gęęęęstą czekoladą, bakaliowiec na herbacie (znalazłam go też w tutejszej gazetce Mat og vin), pascha (z przepisu A. Kręglickiej) z sosem malinowym, drożdżowe to jazda obowiązkowa w dowolnej rozważam wafle (nasze, nasze polskie).
Paszami treściwymi nie zawracam sobie na razie głowy.
Z ciekawostek dropsa: w Norwegii okres Wielkanocy to przede wszystkim triduum paschalne, Wielki Czwartek i Piątek są dniami wolnymi od pracy i na wszystkich sklepach wiszą kłódki.
A jak typowy Norweg spędza Święta? Ładuje narty i rodzinę w auto i prują w górki. Wspominałam o hyccie (chatce), którą szanujący się Norweg powinien posiadać na łonie natury bądź w Hiszpanii (zwaną też drugą ojczyzną z uwagi na exodus emerytów w kierunku słońca)? Właśnie do takich hyttek wyjeżdżają. Dzisiaj Kuba z młodzieżą jest goszczony przez rodziców Egila (jak widać kontakty Staszka na coś się przydają:)
To tyle na dziś aby nie przedawkować po długiej przerwie.
Pozdrawiamy cieplutko Arleta&Freye.
PS. Dziś nauczyłam się wstawiać filmy do posta. Nie wierzycie, to zobaczcie:

7 komentarzy:

Kaska Cwir pisze...

potrzebuje jakis nieskomplikowany przepis na mazurek i zeby nie bylo z nim duzo zachodu; masz cos w zanadrzu?!

Unknown pisze...

To może być niezłe: http://www.gotowanie.wkl.pl/przepis10869.html
albo to: http://www.gotowanie.wkl.pl/przepis43190.html
Ostatecznie spód kruchy, pokrojone śliwki kalifornijskie wymieszane z 2 łyżkami kajmaku lub jedną tubką mleka skondensowanego, a na masa czekoladowa ( 1 kg cukru, 1 łyżka octu 6% 15 dkg ciemnego kakao, 60 dkg masła (na 3 duże mazurki)Do garnka wsypujemy cukier, wlewamy szklankę wody i ocet. Podgrzewamy. Gdy cukier się rozpuści, wsypujemy kakao i dobrze mieszamy. Gotujemy syrop do nitki. Zdejmujemy syrop z ognia i ucieramy dodając stopniowo masło. Gdy masa zacznie gęstnieć, wstawiamy garnek do stojącego na małym ogniu większego garnka z gorącą wodą, żeby masa nie zastygła, zanim wykorzystamy ją do mazurków.) Aha można dodać drobnopokrojoną skórkę z pomarańczy.

Do tej masy czekoladowej można dodać orzechy lub wiśnie ze spirytusu (których tu nie uświadczysz:( zamiast śliwek i też będzie działać. Pozdrowaśki. af.

isia pisze...

W sprawie malo skomplikowanych mazurków: Mleko w puszce gotuje się dlugo, dlugo i kajmak gotowy. Na to dekor jakikolwiek, spód kruchy...Od kilku lat na tym jadę i ile zachwytów...:)

Unknown pisze...

Witaj Arleta,
Z chęcią zaglądam na waszego bloga - super sobie radzicie - i z łezką w oku oglądam przepiękne zdjęcia z Norwegii. Ja w najbliższym czasie raczej się nie wybiorę, macierzyństwo uczyniło ze mnie póki co domatorkę ;), ale za to mam najukochańszego ancymona na świecie - Zuzkę! Pozdrawiam!
Monika Grossman-Kliber

Unknown pisze...

Witaj Monika! Baaardzo się cieszę, że się odezwałaś. Twój stary adres mailowy odsyła wszystko co wyślę. Chętnie odświeżyłabym kontakt w sieci:)Raz jeszcze wielkie ukłony w Twoim kierunku, jako mistrza, który otworzył furtkę w mym nowym wcieleniu (jako fascynatki nauki języków obcych, a zwłaszcza norweskiego). Pozdrowaśki dla najbliższych, poklepywanka dla Zuzi. Arleta

Aduchna pisze...

Witaj Arleta!
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności i absolutnie nieprzypadkowym przypadkiem trafiła dzisiaj na twojego bloga! Jak miło znowu Cię "posłuchać" a raczej poczytać. Gorące uściski dla całej Freyarny.
Pozdrawiam z Myślenic ( jak będziecie w okolicy zapraszamy bardzo, bardzo....)
Ada

Anonimowy pisze...

Arleto. Dzieki Michalowi dotarlam na Twoj Blog. Jestem Toba zachwycona, (chcialam napisac dumna, ale nie jestem Twoja Mama. Ona pewnie jest.) Jestes piekna, wyksztalcona, inteligentna mloda kobieta i matka. Wspaniale piszesz. Coz moge dodac. Zapraszamy do nas. Krolestwo Szwecji klania sie Krolestwie Norwegii.
Beata