piątek, 29 sierpnia 2008

Blognoweli norweskiej ciąg dalszy.

Wychodzimy na prostą. Dzień zaczyna mieć swój rytm. Co dziwniejsze, jest to niemalże kalka życia typowej norweskiej rodziny Dahl, z podręcznika dla obcokrajowców. Sporo więcej czasu poświęca się tu rodzinie. Właściwie w całości byłam do tej pory podporządkowana reszcie Freyów.
Zakładałam to z góry, jeszcze przed wyjazdem. Po pierwszym stresie komunikacyjnym językowo zaczynam się rozkręcać i mam wrażenie, że nie jest najgorzej. Kurs norweskiego zaczyna się w mieście oddalonym od nas o najdłuższy tunel świata (24.5km). Zajęcia mają być raz w tygodniu i trwać 2 godziny (18-20). Od podstaw. Obawiam się "jak powiedział mężczyzna ugryziony przez psa w nogę, która była sztuczna- mnie to nie dotyczy". Uważam że, podstawy mam za sobą.
Nie wiem czy Norwegowie mają to samo zdanie? Z drugiej strony komunikacja polega na dobrych chęciach obu stron i tego w tym przypadku nie brakuje:)
Wczoraj byłam w szkole na spotkaniu rodziców z klasy Staszka. Nie jest to wywiadówką bo ta ma miejsce wtedy gdy rodzic spotyka się solo z nauczycielem i rozmawiają o dziecku. Wracając do wątku głównego; w ubiegłym tygodniu zostałam poproszona przez klassenkontakt(a) o zrobienia ciasta na spotkanie rodziców. Jedząc jabłko, niemalże się udławiłam z wrażenia gdyż dokładnie taką rozmowę przerabiałam w czytance. Lars Bo (Lasz Bu) dzwoni do jednej z mam i prosi dokładnie tymi samymi słowami co Olav (ojciec Egila, uważni czytelnicy pewnie łapią o kogo chodzi). Zgodziłam się z entuzjazmem (wiedziałam, że tak trzeba z czytanki:) i upiekłam ciasto gruszkowo-czekoladowe (http://www.gotowanie.wkl.pl/przepis2816.html ), które zdobyło duży aplauz. Nie wiem czy tak miało być zgodnie z instrukcją bo czytanka nie donosi. Spotkanie bardzo luźniutkie, jak całe życie tutaj!
Miałam okazję do wylansowania się, więc wykorzystałam. Pełny makijaż, buty na wysokim obcasie (o mało się nie zabiłam wchodząc i zsiadając z rowera), torebka... no i tak siedziałam obok mamuś i tatusiów w porozciąganych dresach i adidasach. Spodziewałam się tego ale powzięłam twardą decyzję dbania o image! Niestey wygląd nie jest tu czymś o co się zabiega. Siedzieliśmy przy stolikach w grupach przyjacielskich. To znaczy przez trzy miesiące jesteśmy przypisani rodzinami do Egilów i rodziny Pera aby nawiązać bliższy kontakt i bardziej się zaprzyjaźnić. W listopadzie rodzina Stasia organizuje spotakania towarzyskie. Mogą to być przyjątka z zabawą w domu, piknik czy wyparawa w góry w czasie weekendu. Pomysł wydaje się fajny. Mam tylko nadzieję, że nie skończy się to stwierdzeniem Staszka (po wizycie kolegi, który nie dorównywał grze w star wars wujkowi Januszowi); tylko nie zamawiajcie mi go więcej!
Pani wychowawczyni streściła o czym dzieci będą się uczyły w tym roku. Pokazała podręczniki, które zostają w szkole a dzieci noszą w tornistrze tylko te, w których mają do odrobienia pracę domową (jedną do nauki literek, drugą do matematyki), przedstawiła stronę internetową szkoły i w niej klasy.http://laerdalsoyri.skule.no/ Jest tam między innymi rozkład zajęć na bieżący tydzień, rozpisanymi zadanymi pracami domowymi (dzięki czemu wiemy co dzieci mają robić w domu) i aktualne wiadomości. W ubiegłym tygodniu było napisane, że na pierwszą lekcję na powietrzu uczniowie mają przynieść kiełbaski, które będą piekły nad ogniskiem podczas wycieczki.
Potem rodzice dostali nożyczki i wycinali jakieś kwadraciki do nauki matematyki. W międzczasie barek samoobsługowy, można było się częstować kawą, herbatą (przyniesionymi w dzbankach termosach z domu przez rodziców) ciastami (trzy różne). Ten pomysł uważam za genialny. Dostaliśmy w garść kartki ze streszczonymi tematami i tak w przyjaznej atmosferze rozstaliśmy się przed godziną dwudziestą.
A dziś rano dorwała mnie przed przedszkolem jedna z mamuś i pozachwycała się ciastem. Przyznacie sami, gdzie mi lepiej być może?! Zdecydowanie wprawiła mnie w dobry nastrój na resztę dnia. Jak mawia Kuba: I świnka wejdzie na drzewo gdy ją chwalą! Ze mną nie jest inaczej.
Tyle na dziś. Pozdrawiamy cieplutko; Arleta&Freye.

2 komentarze:

witold pisze...

Wreszcie wiem co słychać .Dzieci niech się odezwą w wekhend bo zechcielibyśmy się dowiedzieć trochę od nich jak oni widzą Norwegię.Mamusia śpi o liście dowie się jutro.Pozdrawiam-ojciec

homik pisze...

Dzizas, Arleta, lektura twojej produkcji jest lepsza niż ostatnich stron przekroju;)
pzdr