czwartek, 5 lutego 2009

Naiv. Super.


Przeczytałam książkę.
Jest parę powodów dla których o tym wspominam.
Jest to pierwsza książka po norwesku i nie traktująca o królewnach, misiach polarnych, króliczkach, barbapapach... Prawdziwa książka dla dużych
Podsunął mi ją pod nos Kuba, ze słowami: łatwo się czyta i daje do myślenia (co miało oznaczać, że w porównaniu z "Siódmą pieczęcią" jest raczej głupkowata:).
Treść jest takimi współczesnymi cierpieniami młodego Wertera (będącego Norwegiem i nie wymienianego z imienia). Młody chłopak (25 lat) potrzebuje chwili w życiu na zastanowienie się nad jego sensem. Jakaś żyłka w nim pęka kiedy przegrywa z bratem w krykieta i postanawia zamienić się w formę przetrwalnikową. Przetrawić swoje dotychczasowe istnienie i znaleźć własną drogę na przyszłość. W tym czasie ma sprawować opiekę nad mieszkaniem brata, który wyjeżdża na kilka miesięcy. To taki mini skrót.
Ciekawe są spostrzeżenia autora na tematy uniwersalne i... dotarło w końcu do mnie dlaczego mój rodzony mąż był polecającym. W głowie Erlanda Loe siedzą podobne rzeczy. Podobnie widzą dobry świat i dobrych ludzi. Pewne wartości mają dla nich identyczne znaczenie.
Zdziwiło mnie to, że Kuba ocenił moje zdolności językowe dość wysoko. Ale jeśli ktoś używa na codzień drugiego kondiszonala to pewnie jest przekonany święcie, że każdy potrafi.( Ciekawe czy potrafiłby przetłumaczyć taką hrabalowską frazę: gdybym miał córkę i gdyby ta córka zachorowała była na tyfus, to gdybym był miał pistolet, wziąłbym się i zastrzelił:).
A wracając do książki: autor z dużym powodzeniem stosuje takie fajne wyliczanki (główny bohater wymienia się spostrzeżeniami na różne tematy ze swoim przyjacielem, pracującym na wyspie jako meteorolog. Używają do tego faksu. Na przykład- co mnie fascynowało w dzieciństwie? I w słupku wymienia: woda, auta, piłki, zwierzęta większe ode mnie, telefony, lustro, jeżdżenie windą... ).
Najładniejsze są wątki o dobrym świecie, tym który był kiedyś i jak się dobrze poszuka to można znaleźć go wokół siebie.
A co ma z tym wspólnego Gary Fisher? Jego zdanie o rowerzystach rozpoczyna całą historię.
Jeśli kogoś zaciekawiłam to ułatwiam szukanie, jest też wersja polska:
I to tyle na dziś.

Pozdrawiamy cieplutko Arleta i Freye.


PS. Zapytałam Kuby czy wie jak przetłumaczyć powyższe zdanie (to z Hrabala)- Wiedział:). Skąd się takie mądre ludzie bierą?!? Może to przez te nawozy sztuczne...






1 komentarz:

witold pisze...

Napisz w moim imieniu że jestem jego przyjacielem bo jeżdżę rowerem ale nie w zimie ,strój rowerowy prawie cały posiadam rower także nawet, nawet całkiem ok .Ale żeby być moim przyjacielem musi jeszcze pływać i uprawiać "nordick walmking"wtedy się dogadamy.Arleta -jak Cię pamięć nie myli w domu mieliśmy jedzenie z poletek ekologicznych z działki Heńka bądź Kliny i jeszcze wielu innych dostawców żywności i byliśmy jak najdalej od nawozów sztucznych chyba że śpiewał Grześkowiak nasz krajan z Lublina.W domu przeprowadzam remont miejsca ustronnego w którym lubiłyście przesiadywać z książką i to chyba jest sednem sprawy co zauważył Kuba .Pozdrawiam osobiście bo mamusia już chrapie.