Trzeci tydzień Adwentu. palimy kolejną świeczkę. Święta zbliżają się dużymi susami i pewnie jak co roku zaskoczą nas w kuchni.
Spadł śnieg, co jest pewnym ewenementem w dolinie. Dzieciska zadowolone, ślizgają się na czym się da, nie wyłączając własnych pośladków. Choinka przedszkolna połączona była z obchodami św. Łucji. Najpierw występ połączonych sił wszystkich grup przedszkolnych, odzianych w białe koszuliny. Potem szaleństwo w sali gimnastycznej, a na koniec przyszedł Mikołaj z akordeonem, wyciął parę kawałków, porywając rodziców i dzieci do wspólnego kółka wokół choinki.
Po pokwitowaniu małych torebeczek ze słodyczami oddaliliśmy się w kierunku domu.
Następnego dnia grupa Tosi miała małe turnee w między szpitalem a ratuszem z tym samym repertuarem. Bardzo była przejęta, tym jak jej Kuba powiedział, że wszyscy chorzy od razu lepiej się poczuli po występie.
Dzisiaj choinka Staszkowa. Piernik siedzi w piekarniku, zgodnie z wytycznymi mamy się stawić z własnym wiktem.
Ostatnie dwa dni mam z życia wyjęte za sprawą kolki nerkowej, o której zdążyłam już zapomnieć, że mam coś wspólnego. Teraz czekam na decydujący atak.
I tak bez sensu plączę się po domu nie mogąc znaleźć swojego miejsca (przy garach, ma się rozumieć).
Każdy z nas na swój sposób odlicza dni do Świąt, dzieci na kalendarzu adwentowym (Stachu lego, Tosia Disney) a ja- ile jeszcze zostało do zagniecenia, zamieszania, włożenia czy wyjęcia z piekarnika.
Pozdrawiamy cieplutko Arleta i Freye.
1 komentarz:
Ja w tym roku postanowiłem zadebiutować piekarniczo, stety i niestety, wszystko będzie z odpowiednio przygotowanych paczuszek dostępnych w punktach sprzedaży detalicznej. Wymieszanie wszystkiego zgodnie z instrukcją to chwilowo wszystko, na co mnie stać.
Prześlij komentarz