piątek, 21 listopada 2008

Szarlotka.


Ostatnio moją świadomością (i podświadomością) zawładnęła szarlotka. A zaczęło się tak: weszłam na Wielkie żarcie i... zobaczyłam niesamowite zdjęcie http://www.gotowanie.wkl.pl/index.php Wtedy mnie opętało. Przejrzałam wszystkie ponad 400 przepisów i wybrałam jeden z nich. Wprawdzie nie była idealnie taka sama ale też niezła (foto powyżej). Zagadnęłam autorkę czy aby zdjęcie nie jest podrasowane w fotoshopie. Okazuje się, że z reala.

Teraz z niecierpliwością oczekuję na serię piernikową na WŻ. Sama złożyłam stosowne zamówienie na przyprawę piernikową z Polski i otwieram przedświąteczne warsztaty ciasteczkowe. Tutaj wydaje się, że każdy Norweg jest zobowiązany do posiadania na Święta domku z piernika. Wszędzie można dostać takowy w różnym stanie, od stanu surowego (gotowe do wałkowania ciasto w plastikowym pudełeczku, foremki na ściany, okna...), poprzez gotowe elewacje (upieczone ściany w zestawie z masą do połączenia i ozdobami) alb stan pod klucz, czyli gotowy domek, upieczony i ozdobiony, prawie wszystkie na jeden wzorek (MM-sami). Oczywiście nabyłam zestaw foremek a ciasto będzie standardowe: http://www.gotowanie.wkl.pl/przepis38715.html. Dla tych co nie znają historii przepisu (a Ci co znają jeszcze raz posłuchają:) wersja skrócona. Dawno, dawno temu jak jeszcze wychodził dodatek do Gazety Wyborczej (przed Dużym Formatem) był w nim kącik kulinarny Kingi Błaszczyk Wójcickiej, która miała super przepisy. Głównie wegetariańskie. Zajmowała się wytwarzaniem i rozdawaniem jedzenia w ruchu Hare Krishna. Przed Świętami był taki odcinek z samymi ciasteczkami, który został wycięty i starannie przechowywany przeze mnie jako relikwia rodzinna. Pewnego dnia... okazało się, że uległ anihilacji. Domyślam się, że został wypożyczony w dobre ręce i nie wrócił. Mam nadzieję, że chociaż ten który został właścicielem należycie docenił i robi fajne ciasteczka. Na złość okazało się, że nikt w rodzinie nie ma przepisu na pierniczki bo co roku dzwonili do mnie i dyktowałam. Miałam do wyboru albo zepsute Boże Narodzenie albo zapukać do Wyborczej (gdzie już dawno, dawno nie było autorki). Zdecydowałam się na to drugie i jakież było moje zdziwienie jak dostałam szczęśliwą odpowiedź, że skontaktowali się z p. Kingą i ta przekierowała mnie na jakąś magiczną stronę gdzie znalazłam wszystko co chciałam. Przy okazji przypomniałam sobie, że obiecałam komuś (niejednemu) fantastyczny przepis na piernik z prosektorium. Oto on http://www.gotowanie.wkl.pl/przepis38737.html.

Dlaczego z prosektorium? Zostałam poczęstowana przez babeczki pracujące w prosektorium naszego szpitala i doznałam reminiscencji jak Proust po magdalence. Mam nadzieję, że historia z blogiem nie będzie paralelno-konwergentnym doświadczeniem w porównaniu z "W poszukiwaniu straconego czasu":) Wracając do wątku głównego smak piernika jest niesamowity, powrót do dzieciństwa (kto dziś pamięta jak smakował piernik kasztelański?) a nawet do Staropolski. W zależności od stopnia ubicia białek uzyskuje się konstrukcję bardziej lub mniej zwartą, w zależności od upodobania. Osobiście wolę bardziej twardy.
Raport z warsztatów wnet.
Pozdrawiamy cieplutko Arleta&Freye.

1 komentarz:

Ben Cichy pisze...

Zrób karmel z3 łyżeczek cukru i rozpuść odrobiną gorącej wody.W łyżce wody rozpuść 3 łyżeczki kawy rozpuszcz.Jedna szkl.miodu pr.roztopić,do tego dodać 3 łyżki oleju i 2 garśćie pokrojonych orzechów.Ostudzić.4 całe jaja ubić robotem ze szklanką cukru,dodać szkl. kwaśnej śmietany,2 łyżeczki przyprawy,2łyżecki sody,pół łyżeczki proszku i 3 szkl.mąki.Wlać do 2 keksówek.Piec ok.1 godziny w niezbyt gorącym pikarniku,ok.150 stopni.Polewa:dobra czekolada plus nico mniej niż pół kostki masła rozpuścić na malutkim ogniu.Posypać, np. orzechami.Upiec wcześniej.Inne pierniki może póżniej,jeśli chcesz.POZDRAWIAM!Mama Benka.