To jest tort urodzinowy Staszka. Dla niewtajemniczonych podpowiadam, że przedstawia on Indiana Jonesa w wersji lego, obecnie na topie topów. A jubilat jako trendseter narzuca lans na wsi. Tak więc, aby zaistnieć w towarzystwie trzecioklasistów trzeba mieć jakieś lego (najchętniej z serii Star Wars lub Indiana Jones), konsolę do gier (preferowana Wii) oraz sprzęt do strzelania firmy nerf.
Ostatnio wpadła Marianne pokwitować odbiór synków a ci wciągnęli ją do staszkowego pokoju i wskazując na magazyn broni rzucili głosem nie znającym sprzeciwu: takie mają być!
Trzeba zacząć odkładać na dom starców bo nie wiadomo na co przyjdzie w jesieni życia...
A mnie tu uczą na kursie o norweskim stylu bycia, że niby przesiąknięty protestancką etyką, umiar i skromność przede wszystkim, najpierw obowiązki potem przyjemności itp. itd. A tu proszę bardzo, dzieci dają zlecenie, mamusia wsiada w auto i przemierza fiord, parę tuneli żeby chłopaki miały.
Dziś na zajęciach w necie wałkowaliśmy kolejny raz o stylu życia Norwegów. Dziwi mnie to, że sami siebie przedstawiają jako dziwaków, którzy widzą odmienność w zwierciadle Europy. Przerabiamy takie na przykład czytanki o modelu picia wódy Norwegii, a potem dyskutujemy czy zgadzamy się ze stwierdzeniem, że Norwedzy skuwają się weekendowo a w dni powszednie nawet nie popatrzą w kierunku monopolowego.A jak to jest w krajach z których pochodzimy?
Chcąc błysnąć dowcipem, zacytowałam Aloszę Awdiejewa, który twierdzi, że wszyscy piją tylko nikt tak jak Słowianie nie potrafi tego pokazać. No i tu konsternacja, "nasza pani" zapytała, co przez to chciałam powiedzieć? Ups, myślę sobie, złe tłumaczenie. No to zaczynam objaśniać od tego, że to taki żart. Ale w jaki sposób pokazują, że się upijają i dlaczego to jest śmieszne. Już miałam wypiąć kartę sieciową, żeby zakończyć męczarnie dożynania takiego fajnego dowcipu i usprawiedliwić się brakiem połączenia ale całe szczęście koleżanka z Ukrainy stwierdziła, że u nich to się więcej pije, przez co uratowała mnie z opresji.
W sumie moja wtopka była niczym w porównaniu do wyczynu kogoś z naszej rodziny, kto chciał transplantować polski humor w Szwecji. Trafił mu się na Izbie Przyjęć pacjent zanietrzeźwiony, doprowadzony przez tamtejsze organa zatrzymywania do przebadania na tę okoliczność. I tu doktor z Polski chciał sprzedać doskonałą anegdotę, której autorem był nasz stryj chirurg. W tym miejscu, my misie polarne machamy łapami do stryja Andruta.
W czasach komuszych ówczesna milicja doprowadziła takiego kolegę po fachu Balcerka do zbadania czy nadawa się od osadzenia. Doprowadzony zrobił klasyczną rozpierduchę na Izbie Przyjęć i powiedział, że zbadać się nie da. Na co niewzruszony stryju rzucił do milicjantów:" Panowie weźcie za róg i zastrzelcie, a ja podpiszę: próba ucieczki" Na co delikwent: to ja się zgadzam na badanie.
I dzięki takiemu żartowi, ciężko się w portkach zrobiło temu ,o którym wspomniałam w Szwecji. Nieszczęśnik musiał gęsto się tłumaczyć dlaczego chciał aby stróże porządku użyli broni, dlaczego to było śmieszne...
No cóż co kraj to poczucie humoru:(
U nas dalej zima. Piętnaście na minusie. Za to bardzo jest bajecznie. Oszronione wszystko wokół.
Kominek grzeje całą parą.
Pozdrawiamy cieplutko Arleta i Freye.